2.21.15 Q+AL Kraków, Poland
Feb 21, 2015 20:21:21 GMT -5
Post by adamrocks on Feb 21, 2015 20:21:21 GMT -5
A review.
Gelly @14gelly 1m1 minute ago View translation
PRO PICS RT @valilac: Queen i Adam Lambert w Krakowie: królowa i król Adam [zdjęcia i relacja] - Muzyka muzyka.onet.pl/rock/queen-i-adam-lambert-w-krakowie-krolowa-i-krol-adam-zdjecia-i-relacja/0lf0wy#.VOkt9iRK_fs.twitter …Gelly @14gelly 1m1 minute ago View translation
Google translation
Queen and Adam Lambert in Krakow: Queen and King Adam [photos and relationship]
Krzysztof Sokalla , Journalist One
Is Queen without Freddie Mercury is still the Queen? Such doubts persisted every time Brian May raised the cult formation of new singers. Several thousand spontaneously responsive and people singing at a concert in Krakow Arena seems, however, to dispel any doubts - Adam Lambert in the role of Queen singer works superbly, and Freddie certainly would be proud of him.
Adam Lambert seems to fit into the role of successor Mercury. The popularity earned by participating in the "American Idol" among others through the implementation of "Bohemian Rhapsody". He later starred with Brian May and Roger Taylor in one of the episodes of the program and things moved very quickly.
Lambert live not trying to imitate Freddie, he naturally reminds him. Has an equally impressive vocal range, is a proud homosexual, he likes fancy clothes (while Kraków concert dressed up at least five times), and this is a born showman. At the same time is very limited, and when speaks between songs, thanks for the audience gave him a chance, and that so enthusiastically responds instead of accusing him of slander holiness.
As Lambert can not be accused of copying Freddie, so Brian and Roger Taylor Mayowi can not be accused of being cut off coupons from the former popularity. Their concert is a perfect example of the show, during which the listener is not bored for a moment. Almost 30 tracks, 2.5 hours of playing non-stop hits interspersed with forgotten hardrockowymi scavengers from the beginning of his career. For this combination solos father and son on drums, exchange instruments, transitive feature vocalist and the icing on the cake in the form of Freddie singing with large video screen a few times.
Before the tour, the album with the record shows the Queen in 1974. Then the group was closer to the raw hard rock than later unfettered and theater sound. Such a concept on the route chosen Brian May - the old, less known and more prey numbers interspersed compulsory hits. It is known that the audience responded more vigorously to the "Radio Ga Ga", "Bohemian Rhapsody", "I Want It All" and acted as an encore, "We Will Rock You" and "We Are the Champions". But standing on the other end of the powerful "Tie Your Mother Down", "Stone Cold Crazy" or "Dragon Attack" showed that the surviving members of Queen, despite the upcoming seventh hash can encourage young people to pogo, and even they will be happy to jump and run around the stage.
It's hard to find any weaknesses Kraków concert Queen. It is difficult to choose the best moments - there were just too much. It is not easy to assess whether it is better tattooed fell Roger Taylor singing "A Kind of Magic" and fighting in a drum battle with his son or Brian May playing a 10-minute solo (or doing a three-dimensional Selfie himself with the audience) that can end up Adam Lambert singing "a duet "with Freddie, spitting champagne and ending performance in crown and gold suit.
Queen phenomenon. For 20 years, released only one studio album of new material, he lost his beloved leader, with which he was identified, was replaced by 30-year-old television, all while still not made his hejterów and easily fills stadiums and halls for several thousand people. Let someone try to beat it.
Queen i Adam Lambert w Krakowie: królowa i król Adam [zdjęcia i relacja]
Krzysztof Sokalla, Dziennikarz Onetu Obserwuj6
Czy Queen bez Freddie'go Mercury'ego to wciąż Queen? Takie wątpliwości pojawiały się za każdym razem, kiedy Brian May wskrzeszał kultową formację z nowymi wokalistami. Kilkanaście tysięcy żywiołowo reagujących i śpiewających osób na koncercie w Kraków Arenie zdaje się jednak rozwiewać wszelkie wątpliwości - Adam Lambert w roli wokalisty Queen sprawdza się rewelacyjnie, a Freddie na pewno byłby z niego dumny.
Adam Lambert wydaje się stworzony do roli następcy Mercury'ego. Popularność zdobył biorąc udział w "Idolu", m.in. za sprawą wykonania "Bohemian Rhapsody". Później wystąpił z Brianem Mayem i Rogerem Taylorem w jednym z odcinków programu i sprawy potoczyły się bardzo szybko.
Lambert na żywo nie stara się naśladować Freddie'go, sam w naturalny sposób go przypomina. Ma równie imponującą skalę głosu, jest dumnym homoseksualistą, lubi fantazyjne ciuchy (podczas krakowskiego koncertu przebierał się co najmniej pięć razy), a do tego jest urodzonym showmanem. Jednocześnie jest bardzo skromny, a gdy zabiera głos między utworami, dziękuje za to, że publiczność dała mu szansę, i że tak entuzjastycznie reaguje zamiast oskarżać go o szarganie świętości.
Tak jak Lamberta nie można posądzać o kopiowanie Freddie'go, tak Brianowi Mayowi i Rogerowi Taylorowi nie można zarzucać, że odcinają kupony od dawnej popularności. Ich koncert to idealny przykład show, podczas którego słuchacz nie nudzi się ani chwili. Prawie 30 utworów, 2,5 godziny grania bez przerwy, przeboje przeplatane zapomnianymi hardrockowymi wymiataczami z początków kariery. Do tego kombinowane solówki ojca i syna na perkusji, zamiany instrumentów, przechodnia funkcja wokalisty i wisienka na torcie w postaci Freddie'go kilkakrotnie śpiewającego z telebimu.
Przed trasą ukazała się płyta z zapisem koncertów Queen z 1974 roku. Wówczas grupie bliżej było do surowego hard rocka niż późniejszego rozbuchanego i teatralnego brzmienia. Taką też koncepcję na trasę obrał Brian May - stare, mniej znane i bardziej drapieżne numery, przeplatane obowiązkowymi hitami. Wiadomo, że publiczność bardziej żywiołowo zareagowała na "Radio Ga Ga", "Bohemian Rhapsody", "I Want It All" czy odegrane na bis "We Will Rock You" i "We Are the Champions". Za to stojące na drugim biegunie potężne "Tie Your Mother Down", "Stone Cold Crazy" czy "Dragon Attack" pokazały, że żyjący członkowie Queen mimo zbliżającego się siódmego krzyżyka potrafią zachęcić młodzież do pogo, a i sami chętnie skaczą i biegają po scenie.
Trudno znaleźć jakieś słabe strony krakowskiego koncertu Queen. Trudno też wybrać najlepsze momenty - było ich prostu zbyt dużo. Niełatwo ocenić czy lepiej wypadł wytatuowany Roger Taylor śpiewający "A Kind of Magic" i walczący w perkusyjnej bitwie z synem czy też Brian May grający 10-minutową solówkę (albo robiący sobie trójwymiarowe selfie z publicznością) czy może w końcu Adam Lambert śpiewający "w duecie" z Freddie'm, plujący szampanem i kończący występ w koronie i złotym garniturze.
Queen to fenomen. Przez 20 lat wydał tylko jedną studyjną płytę z nowym materiałem, stracił ukochanego lidera, z którym był utożsamiany, zastąpił go 30-latkiem z telewizji, a przy tym wszystkim wciąż nie dorobił się hejterów i z łatwością zapełnia stadiony i hale na kilkanaście tysięcy osób. Niech ktoś spróbuje to przebić.
Adam Lambert wydaje się stworzony do roli następcy Mercury'ego. Popularność zdobył biorąc udział w "Idolu", m.in. za sprawą wykonania "Bohemian Rhapsody". Później wystąpił z Brianem Mayem i Rogerem Taylorem w jednym z odcinków programu i sprawy potoczyły się bardzo szybko.
Lambert na żywo nie stara się naśladować Freddie'go, sam w naturalny sposób go przypomina. Ma równie imponującą skalę głosu, jest dumnym homoseksualistą, lubi fantazyjne ciuchy (podczas krakowskiego koncertu przebierał się co najmniej pięć razy), a do tego jest urodzonym showmanem. Jednocześnie jest bardzo skromny, a gdy zabiera głos między utworami, dziękuje za to, że publiczność dała mu szansę, i że tak entuzjastycznie reaguje zamiast oskarżać go o szarganie świętości.
Tak jak Lamberta nie można posądzać o kopiowanie Freddie'go, tak Brianowi Mayowi i Rogerowi Taylorowi nie można zarzucać, że odcinają kupony od dawnej popularności. Ich koncert to idealny przykład show, podczas którego słuchacz nie nudzi się ani chwili. Prawie 30 utworów, 2,5 godziny grania bez przerwy, przeboje przeplatane zapomnianymi hardrockowymi wymiataczami z początków kariery. Do tego kombinowane solówki ojca i syna na perkusji, zamiany instrumentów, przechodnia funkcja wokalisty i wisienka na torcie w postaci Freddie'go kilkakrotnie śpiewającego z telebimu.
Przed trasą ukazała się płyta z zapisem koncertów Queen z 1974 roku. Wówczas grupie bliżej było do surowego hard rocka niż późniejszego rozbuchanego i teatralnego brzmienia. Taką też koncepcję na trasę obrał Brian May - stare, mniej znane i bardziej drapieżne numery, przeplatane obowiązkowymi hitami. Wiadomo, że publiczność bardziej żywiołowo zareagowała na "Radio Ga Ga", "Bohemian Rhapsody", "I Want It All" czy odegrane na bis "We Will Rock You" i "We Are the Champions". Za to stojące na drugim biegunie potężne "Tie Your Mother Down", "Stone Cold Crazy" czy "Dragon Attack" pokazały, że żyjący członkowie Queen mimo zbliżającego się siódmego krzyżyka potrafią zachęcić młodzież do pogo, a i sami chętnie skaczą i biegają po scenie.
Trudno znaleźć jakieś słabe strony krakowskiego koncertu Queen. Trudno też wybrać najlepsze momenty - było ich prostu zbyt dużo. Niełatwo ocenić czy lepiej wypadł wytatuowany Roger Taylor śpiewający "A Kind of Magic" i walczący w perkusyjnej bitwie z synem czy też Brian May grający 10-minutową solówkę (albo robiący sobie trójwymiarowe selfie z publicznością) czy może w końcu Adam Lambert śpiewający "w duecie" z Freddie'm, plujący szampanem i kończący występ w koronie i złotym garniturze.
Queen to fenomen. Przez 20 lat wydał tylko jedną studyjną płytę z nowym materiałem, stracił ukochanego lidera, z którym był utożsamiany, zastąpił go 30-latkiem z telewizji, a przy tym wszystkim wciąż nie dorobił się hejterów i z łatwością zapełnia stadiony i hale na kilkanaście tysięcy osób. Niech ktoś spróbuje to przebić.